niedziela, 17 listopada 2013

Imieninowa czkawka





Przecudne imieniny miałem w tym roku. Dostałem „Delicje”, buziaka, a naród zadbał o program rozrywkowy. Były gonitwy za łysym, walki na pałki, defilady ciężko zbrojnej policji i fireshow. I to wszystko ku mojej i Najjaśniejszej Rzeczpospolitej czci. Wzruszyłem się bardzo od nadmiaru emocji i jak żyw stanął mi przed oczami obraz sprzed lat bodajże 45. Bo tak się jakoś dziwnie trafiło, że takie imieniny już miałem.
Gdy miałem 5, może 6 lat, babcia Jadzia urządziła mi przebierane przyjęcie imieninowe. Przybyła licznie dziatwa zaprzyjaźniona: kilku łysych (wszawica panowała), Zorro w masce (kominiarek jeszcze nie było), czerwoni czyli Winnetou i jego squaw oraz jeden z czterech pancernych  i ja w swoim ulubionym kostiumie milicjanta. Był tort, serpentyny, zimne ognie i nawet tęcza z krepy. A że towarzystwo było dobrze wychowane, to i pozwolono mi przy moim święcie wygrać wszystkie zabawy.
Łysych pogoniłem pałką, Zorra zinwigilowałem poprzez zdarcie maski, a czerwonych… no cóż, sami się  zajęli. Od sztucznych ogni najpierw zapaliły się pióra Winnetou, a potem ogień przeniósł się na tęczę. Spłonęła w mig. Babcia wprawdzie rzuciła się od razu do gaszenia pożaru oranżadą, ale było już za późno. Tęcza spłonęła. No trudno, zawsze można odbudować. Problem tkwi jednak gdzie indziej, a pytanie nasuwa się samo – Czy babcia Jadzia była pedałem, a Winnetou wyrósł na nacjonalistę? Tego nie wiem i chyba nie jestem w stanie się dowiedzieć. Pani Julita Wójcik, autorka warszawskiej tęczy milczała o tym co miała na myśli tworząc to dzieło, potem oznajmiła –„ Moja "Tęcza" miała być przede wszystkim dziełem sztuki w przestrzeni publicznej. Otwartym na różne interpretacje odbiorców, mieszkańców Warszawy, przyjezdnych, wszystkich.”No i klops, nic mi to nie wyjaśniło.Podpalaczy nie ujęto, a jeden z kolesi od zadymy przyznał się, że pomylił 11 listopada z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. Europoseł Kurski z jakiejś kanapowej partyjki domaga się budowania wyłącznie biało-czerwonych tęcz podważając tym samym dokonania Sir Issaca NEWTONA  i wykazując się nieznajomością tego prostego wzoru:
 

Pomieszanie z poplątaniem, zamęt narodowy, zamęt w mojej głowie i tylko artystka Wójcik zaciera ręce gdzieś w zaciszu artystycznej pracowni. Została wielką artystką, do historii sztuki wejdzie, jak miała dzieło ubezpieczone to i kasiorka będzie, a jak nie, to zawsze można uruchomić masową produkcję tęcz gadgetów. I to do wszystkich krajów świata. (Biało-czerwona może być sprzedawana też w Indonezji, a to 240 mln ludzi. A w czerwone kropki w Japonii). Jedynie problem będzie miała taki, że jak będzie teraz chciała jakąś instalację zrobić, to obowiązkowo obok będzie musiał wóz strażacki stać. Też biało – czerwony.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz