niedziela, 30 czerwca 2013

Trzy toruńskie kłamstwa





Eubulides z Miletu wprowadził do historii paradoks kłamcy (jeżeli kłamca mówi, że kłamie, to zarazem kłamie i mówi prawdę.) A pewna mała gadzina z hitlerowskich Niemiec z kłamstwa uczyniła broń. Wielokroć powtarzane staje się prawdą. I tak bywa, czasami staje się mitem wynikającym z lenistwa intelektualnego ludzi. Trafia do podręczników jako fakt, pomimo tego, że jest przejawem wyłącznie ignorancji. Tak stało się z Magellanem, który w świadomości ludzi jest człowiekiem, który pierwszy opłynął kulę ziemską, a w rzeczywistości zginął na Filipinach, w połowie drogi. Czynu zaś tego dokonał de facto Juan Elcano, kapitan jednego ze statków wyprawy i jego 18 członków załogi. Fałsz stał się prawdą. Bywa jednak tak, że machlojki codziennie serwowane opinii publicznej nie mają szans zakorzenić się w umysłach.
Od dłuższego czasu nasz Pan na Ratuszu i jego pochlebcy starają się zbudować obraz Prezydenta „wielkiego budowniczego”. A to dróg nam przybywa, jakieś hale, sale, no i oczywiście most. Ukochane dziecko. Budują go z milionów ton stali, betonu i przymiotników. Sączy się nieustanie w stopniu najwyższym jego opis. Wszystko jest naj, wszystko jest och i ach. A komu mamy zawdzięczać jego powstanie? Kto pragnie zapisać się na kartach historii Torunia jako ten, co nam przeprawę światowej sławy wybudował? Odpowiedź wydaje się prosta, ale czy prawdziwa? Otóż na krótką metę to zadziała, może do wyborów, ale nikt za 200, 300 a nawet 20 lat nie będzie utożsamiał tej budowli i wszystkich innych właśnie powstających z osobą Pana Prezydenta. Bo tak nigdy się nie dzieje. Prawowitym i jedynym ojcem naszego mostu jest główny architekt inż. Paweł Iwański, a matką Unia Europejska co dała kasę. A Pan na Ratuszu może być co najwyżej akuszerką obecną przy porodzie, o której za chwilę wszyscy zapomną. Tak jak nikt nie wie, kto dokumenty wypełniał i podpisywał, gdy wybudowano most Golden Gate czy most Gateshead Millennium.
Drugie kłamstwo, jakie próbuje się sprzedać jako fakt niepodważalny, wypłynęło z wzmożoną siłą przy okazji 10 rocznicy powstania klubu NRD. Z wywiadów, jakie z tej okazji udzielił Tomasz Cebo, artystyczny guru tego miejsca, wychodzi mi niezbicie, że cała niezależna twórczość w Toruniu zaczęła się od momentu przyjazdu tegoż artysty do naszego miasta. A że pojawił się tu z powodu zauroczenia kobietą o imieniu Matylda, to wynika z tego, iż największy wpływ na pozamaistreamową działalność rodzimych artystów miała uroda owej kobiety. Jak piękna Helena była powodem wojny trojańskiej, tak Matylda stała się przyczyną powstania niezależnej kultury w Toruniu. Aż strach pomyśleć, jaką artystyczną pustynią byśmy nadal byli, gdyby dziewczyna ta była brzydka i pryszczata i nie podziałałaby na Cebo jak magnes. Na szczęście dla wielu twórców tak się nie stało i teraz mamy Króla Mainstreamu oraz prężne środowisku kultury niezależnej. No niezła ściema. Oczywiście, to kompletny fałsz i w żaden sposób się nie obroni. Czy Cebo jest w Toruniu czy nie, to jest sprawa marginalna i w żaden sposób nie wpływa na szeroko pojętą twórczość tzw. kultury niezależnej. NRD jest dzisiaj jedynie miejscem ważnym dla wyśmienitych dj-ów i salą koncertową, a nie centrum fermentu artystycznego. Coraz trudniej też zaliczać Cebo w poczet twórców niezależnych widząc go coraz częściej w ramionach ludzi skutecznie ją zwalczających. Gdzieś jest granica.
Trzecim kłamstwem, jakie w ostatnim czasie kiełkuje i ma szansę pomącić sporo w naszych głowach jest próba wylansowania Joanny Scheuring- Wielgus na kandydata do prezydentury. Sam pomysł w formie żartobliwej zapodał nieoceniony prowokator Grzegorz Giedrys. Jednak dużo osób potraktowało to poważnie i w skrytości ducha może nawet i sama Joanna. Pomysł iście diabelski i bez sensu. A prawda jest taka, że nie ma żadnych szans i jest na tyle mądrą kobietą, iż w to bagno się nie wpakuje. Gdyby nawet wygrała z Goliatem, to co potem? Przecież tam następca obecnego Pana na Ratuszu będzie musiał 5 lat sprzątać. Porozwalać te wszystkie układy, zależności i koterie. Naprawić budżet i kombinować nieustannie jak spłacić zobowiązania zaciągnięte przez poprzedników. Szkoda jej na to, ale przyznam, że sam fakt, iż już trzęsą portkami w magistracie na samą myśl o kandydowaniu Joanny, czyni ten fałsz niezmiernie słodkim. I z miłą chęcią w tym wypadku wbiję sobie do łba to kłamstwo, natomiast wszystkie inne wytrząsnę jak chłopak na filmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz