wtorek, 23 kwietnia 2013

Rekord za rekordem





Muszę przyznać, że większego tąpnięcia się spodziewałem po przekroczeniu pół wieku. Nie wiadomo dlaczego, ale uznałem swoje 50 urodziny jako datę przełomową. A  tu nic. Po staremu. Jedyne zauważalne zmiany jakie wyłuskałem, to wzmożona rekordowość wszelkiego dziania się. I to nastąpiło w momencie, gdy usiadłem niczym Budda u ujścia Gangesu i tylko przyglądałem się przepływającemu życiu. Zaczęło się już w urodziny, które przebalowałem jako gość na weselu. Liczna rzesza weselników, tak około 100 odśpiewało mi „100 lat”. Na szczęście nie jestem muzykalny i mnie taki chór nie jest w stanie zabić, nawet gdyby wszyscy fałszowali i nie trzymali rytmu. Liczy się ilość śpiewaków. Potem był toast za moje zdrowie. A to robi wrażenie. Jakby nie liczyć, to ze 2 i pół litra wypito w 3 sekundy. I nie ma, przepadło. Mnie pozostał tylko dźwięk toastu w uszach, biesiadnikom wspomnienie smaku, a ministrowi Vincentemu spora akcyza. Rekordowy podatek od urodzin. Był jeszcze rekord salw śmiechu, jaki wywołał film- „Ślubne jaja dla Natalii i Matlaka”, który zrobiłem z Jackiem Banachem. Rekordowa ilość fejsbukowych życzeń, sms-owych i nawet tak archaicznych jak kartek urodzinowych. A tych ostatnich niestety, pierwszy raz w ilościach zerowych, gdyż ostatnia ciotka, która mi takie przysyłała, z racji swoich 90 lat chyba zapomniała. Następnego dnia był Geburtstagsfoto i rekordowe ilości sportretowanych gości oraz ilość kilometrów, jakie w dniu akcji wykonałem krążąc między „Kawalerką” i „2 światami” donosząc co chwilę kabelki, statywy i inne pierdoły. Największa liczba fotografów, a także spryciarzy, co krążyli od jednego do drugiego, licząc na kolejny portret. Rekordowa ilość odsłon internetowej wystawy portalu GW, jakieś 25 tys. Wyżyny sztuki fotografii, jakie osiągnęli wszyscy fotografujący z wyjątkiem mnie, który akurat w tej materii zdołował ostro .Tak to bywa jak się raz w roku aparat bierze do ręki.
I wszystko naj, naj, naj.
I jeszcze jedno naj, takie, które ma bezpośrednie przełożenie na przyszłość. To rekordowa ilość scenariuszy oczekujących realizacji na pulpicie mojego komputera. Czas się nimi zająć.

1 komentarz: