piątek, 24 sierpnia 2012

Toruńskie szaliki




Żużla to ja nigdy nie lubiłem, głośno, brudno i uporczywie skręcają w lewo. A historia pokazuje, że z tego dążenia do lewej to same nieszczęścia nas spotykały. Myślałem, że chociaż w wolnej Polsce znajdzie się przynajmniej jeden, co wyrwie w prawo (podobno istnieje taka regulaminowa możliwość), ale się do tej pory nie doczekałem. Także aby uniknąć zawrotów głowy, na żużel nie chadzam. Tym bardziej, że mama w dzieciństwie przymuszała mnie tylko do noszenia czapeczki, twierdząc, że głowa jest najważniejsza, a nie kark i nic nie zrzędziła o szaliczku. A bez szalika na stadion to ja nie mam po co chodzić. To zresztą okazuje się znamienne, gdyż dbając tylko o kark główka mogłaby ulec destrukcji. Co okazało się dla szalikowców nieuniknione.  We łbach im się poprzewracało. To po to Pan Prezydent wybudował im piękny stadion, daszek kazał postawić, co by im na te główki deszczyk nie kapał i jeszcze lansować w telewizji chciał, aby oni teraz bunt wskrzeszali? Jak tylko jeden w gazecie wspomniał, że krzesełka brudne, to od razu magistrat interweniował i zapewne już przetarg na nowe szmaty do mycia przygotowuje. Telewizję opłaca, aby piękną twarzyczką Różyczki wizerunek szalikowców ocieplić, sam też swym obliczem świecącym z loży VIP-owskiej stara się światu dać jasny sygnał. I nic. Ze 200 milionów już wydał na nich, a oni co? Niewdzięcznicy. Jak jeszcze okaże się, że głosu swojego w wyborach nieodpowiednio użyją, to już całkiem klęska. A przecież to mniej więcej wychodzi 30 tys na jeden odpowiednio postawiony krzyżyk na karcie do głosowania. Trochę to przeszacowane, a elektorat kapryśny. I jeszcze się okazuje, że sprawca wyborczego sukcesu Pana Prezydenta, Ulubieniec Toruńskich Artystów, Pan Menadżer po cichu wyprowadza z miasta wartości intelektualne i Magistrat sprawdza czy to, aby jest zgodne z prawem. Opatentował nazwę Festiwalu. Bez jego zgody nie mogę teraz użyć pełnej nazwy festiwalu, a to chodzi o taki, co śpiewają i się puszą. Magistrat po protestach medialnych zagonił do roboty prawników i niedługo będzie wiadomo czy urzędnik miejski, jak to sami określają wyprowadził wartość intelektualną z Miasta, czy nie. A mnie bardziej interesuje gdzie on tę wartość wyprowadził, bo jak do Bydgoszczy to mamy przechlapane, ale jak do swojej główki to raczej dobrze. Będziemy mieć Menadżera od Starego Miasta z wartością intelektualną w sobie. Piękna perspektywa. Wtedy też, aby sprawę zakończyć definitywnie, należałoby Pana Menadżera przyspawać do stołka w biurze i przynajmniej byłaby pewność, że wartość intelektualna, chociaż taka zostanie na terenie Starego Miasta.

1 komentarz: