niedziela, 15 lipca 2012

Pipki na Marcina



Márton to po węgiersku Marcin. Imieniny obchodzi 11 listopada. To moje imieniny. Tak się składa, że w Polsce to także Święto Niepodległości. Z tych dwóch powodów wyznaczyłem ten właśnie dzień na premierę filmu. Taki reżysersko- patriotyczny kaprys. Skusiła mnie jeszcze akcja Urzędu Marszałkowskiego: „Gęsina na św. Marcina” do wprowadzenia kolejnego marcinkowego elementu w filmie. Daleko mi do świętości, ale gęsinę lubię, a szczególnie pipki. To nazwa potrawy. Przepis zna jedna pani spod Bydgoszczy, co nam do filmu gąski wypożyczyła i oczywiście naczelna kuchara Torunia p. Natalia Waloch. W każdym bądź razie Natalia obiecała to cudo przyrządzić i tym sposobem pipki pojawią się na planie. To tak zwane lokowanie produktu. Próbowałem zainteresować tym nasz Urząd Marszałkowski, ale decyzyjność urzędnicza jest tak długookresowa, że obawiam się, iż nam się gąski zwęglą w piekarniku na amen. Może to i dobrze, bo nieświadomie uczestniczyłbym w małym historycznym oszustwie. Otóż nie wiem jaka jest przyczyna  jadania gęsiny w dniu imienin św. Marcina w województwie kujawsko-pomorskim,  ale już wiem, że nie jest to polska tradycja. A już na pewno nie chodziło o nasze gęsi. Pewien rzymski legionista żyjący w IV w. n.e.a pochodzący z Węgier o imieniu Marcin nawrócił się na chrześcijaństwo i zaczął wieść tak szlachetne życie, że aż został świętym. To, że najnormalniej w świecie zdezerterował, złamał przysięgę i zdradził swoich towarzyszy broni to rzecz nieistotna. Wszystko zależy od punktu widzenia. W każdym bądź razie czymś sobie zasłużył  i został kanonizowany. A co z gąskami? Otóż, jak głosi legenda był tak skromnym człowiekiem, że aby uniknąć powołania go na stanowisko Biskupa Tours (Galia) ukrył  się między gęsiami. Dlaczego właśnie tam? Nie mam pojęcia, może nie było w okolicy krzaków, a może pomyślał, że jak już raz gęsi uratowały Rzym, to i jego, byłego rzymskiego wojownika uratują. I tu się przeliczył bo go gęsi zdradziły ( to były francuskie gęsi). Ot i to podobno jest przyczyna z powodu której w mieście Siófok (okolic skąd prawdopodobnie pochodził św. Marcin) leżącym niegdyś w granicach dawnego imperium rzymskiego, a dzisiaj Węgier, rozdaje się wszystkim  gęsi na św. Marcina (węgierskie gęsi). Pokręcona to legenda i jakoś miejsca w niej dla Kłobudzkiej Gęsi nie widzę , ale zwyczajny Marcin świętego rozumieć nie musi i Marszałka też.

Zdjęcie całkowicie od czapy, ale nie miałem ani gęsi ani pipek, to dałem wielbłąda co przygotowuje pal dla Azji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz