niedziela, 3 czerwca 2012

Nie napisany list, a podpisany




Do robienia rewolucji to ja się nie nadaję. Pewien toruński aktor po obejrzeniu filmiku dla irlandzkich kibiców rozpoczął na facebooku akcję protestacyjną. Obejrzałem spot, nie podobał mi się,  to i kliknąłem, że niby jestem za, czyli przeciw. A co tam, nic mnie to nie kosztowało. Dopiero kilka godzin później jak mnie zawaliła lawina kliknięć innych, powróciłem do tematu. Powinienem chyba wiedzieć coś więcej na ten temat. I tu się okazuje, że rzekomy aktor - rewolucjonista wpuścił mnie w maliny. Poparłem list którego nie ma, bo jeszcze nie napisali i nie wiedzą kiedy napiszą, bo coś tam, coś tam. Najpierw dać w ryj potem pytać, za co. Poczytałem komentarze i już mnie odwiodło całkowicie od mojego protestu. Najczęściej powtarzanym słowem było „żenada”. Tyle tylko, że większość tych wpisów to żenująca fanfaronada. Larum takie, jakby co najmniej „wróg napadł na Polskę z kraju ościennego.” Wstydzili się za całe miasto, przestawali je kochać, rozdzierali szaty na piersi jak Rejtan, z mostu chcieli skakać dla ratowania honoru Miasta. I tak np: „Wstyd i Hańba”, ”Co za tragedia”, „Film obraża pod względem estetycznym jak i treści - Polaków i Irlandczyków.” Ja bym jeszcze dorzucił Chińczyków, bo ich przecież tak dużo, to jak się obrażą, to dopiero będzie coś. Ponad miliard obrażonych. Co jednak Chińczyk ma do tego spotu? A no ma, bo przecież te flagi są u nich robione, ten mikrofon gościa też i nawet butelka do piwa jest z Chin. To i obrażonko może być uzasadnione.
Armaty takie wytoczyli, a huku i dymu z nich ho, ho, tylko kulek brak. A ja tam między nimi.
Żenujące to jest tylko piwo w plastikowych butelkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz