środa, 29 czerwca 2011

Jak to redaktor Bielicki mija się z prawdą


Około 6 min.
Jak to „słowo” traci na wartości, a to głównie dzięki politykom i oczywiście dziennikarzom.  Gazetowy festiwal błędów trwa.  Ciągle ogłaszają jakieś rankingi na gościa roku, najbardziej zasłużonego i takie tam różne dyrdymały. A może by tak ich z kolei pooceniać?  Faktem jest, że jak tylko wezmę gazetę lokalną do ręki, to jakiś błąd znajdę  i to merytoryczny, a nie literówkę. Literówek to niestety najwięcej znalazłem w książce J. Jaworskiego. Zabrakło prawdopodobnie pieniędzy na korektora albo nie pomyśleli o nim. Cóż, takie błędy jestem w stanie zrozumieć. Nawet jak redaktor Giedrys pomyli ulicę Antczaka z Asnyka czy Pani Waloch Kałużyńskiego z Kapuścińskim. Pal to licho, kogo to obchodzi? Natomiast jak przekłamują historię mojego ulubionego filmu: „Pociągi pod specjalnym nadzorem”, to już wpadam w złość.  W Nowościach redaktor Bielicki napisał: „ Obraz nakręcony w połowie lat 60. XX wieku zawiera bowiem jedną z najsłynniejszych scen erotycznych w historii kina. To nie w „Nagim Instynkcie” czy „Dziewięć i pół tygodnia”, ale właśnie w czeskich „Pociągach...” młody kolejarz przeżywa swoją inicjację seksualną, stemplując ciało młodej dziewczyny kolejowymi pieczątkami.”
Na Boga! Panie Bielicki jest Pan w błędzie. Ten początkujący kolejarz – prawiczek  Milos Hrma w tej „najsłynniejszej scenie” nie występuje. Pieczątkami  na stacji Kastomlaty zabawia się dyżurny Buziaczek (lub Całusek). A Milosz traci dziewictwo z łączniczką Ruchu Oporu. Taki poważny błąd i to napisany w dniu, gdy Jiri Menzel zawitał w Toruniu!
Jutro nie kupię żadnej lokalnej gazety, aby przypadkiem nie finansować niechlujstwa dziennikarskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz