piątek, 15 kwietnia 2011

O pomnikach.


Z pomnikami jeszcze nie kończę, bo to temat interesujący. I nie chodzi mi o sikawkę na Starym Rynku, ale o te ważniejsze. Od morza po Tatry dyskutuje się co jakiś czas o monumentach ku pamięci. Skończyły się debaty na temat papieskich pomników, a już mamy kolejne – smoleńskie. Przedstawiono niedawno projekt „świetlnego” pomnika ofiar katastrofy. Prof. Szychalski zrobił na konferencji prasowej wykład uniwersytecki na temat trendów we współczesnej pomnikomanii, a następnie przedstawił z wielkim zapałem swój pomysł. Była to chwila historyczna dla świata. Nie żartuję. Pierwszy raz w historii sztuki autor po przedstawieniu swojej wizji pomnika, następne pół godziny tłumaczył skąd ten pomysł najnormalniej w świecie „zerżnął”. Pokazywał slajdy innych pomników i wyjaśniał co z nich wykorzystał dla potrzeb swojej pracy. Bardzo oryginalne i trzeba przyznać na swój sposób uczciwe.
Jeden z elementów, jakie znalazły się w koncepcji Pana Profesora pochodzi od znanego w Niemczech projektu „Wyboje historii”. Jej autor Gunter Gemning w większości miast niemieckich, (ale tam też bywały protesty i kłótnie) umieszcza w chodnikach kamienie – płytki z nazwiskami ofiar nazizmu. Wmurowywane są przed domami, w których ofiary mieszkały.
No tak, ale coś podobnego to wymyślili w Hollywood. Inna dramaturgia, ale jednak pomysł podobny. I na dodatek rozkradziony przez pół świata. Nawet my w Toruniu go skopiowaliśmy.
Jest jednak jeden pomnik, który jest całkowicie oryginalny. I wyjątkowy i poruszający i mądry. I też jest w Niemczech. A konkretnie w Berlinie. To projekt Petera Eisenmana. 2711 wielkich kamiennych bloków jak stron Talmudu. Pomnik Holocaustu.
Szara masa bloków wciśnięta w otaczającą ją zieleń, budynki i życie miasta. Jak getto otoczone murem. Wchodzisz między te nieczytelne strony Talmudu i powoli oddalasz się od życia. Błądzisz w wąskich uliczkach i gdzieniegdzie zauważasz niewyraźne postacie przecinające alejkę. Pojawiają się na chwilę jak duchy i zdajesz sobie wtedy sprawę, że dla nich jesteś taką samą zjawą. Od czasu do czasu usłyszysz jakiś odgłos miasta i czujesz, że tam niedaleko życie trwa. Karuzela kręci się za murem.
Na dzieło sztuki tej miary Torunia nigdy nie będzie stać i to nie jest kwestia finansowa, lecz odwagi. Toruń jest miastem konserwatywnym, a jak wykazały badania przeprowadzone przez prof. Ryota Kanai  z Uniwersytetu w Londynie, mózgi konserwatystów różnią się od tych, co mają pod czaszką liberałowie. Ci pierwsi mają większe ciało migdałowate. Co podobno dowodzi, że są bardziej podatni na sytuacje lękowe, na które reagują bardziej agresywnie.  Liberałowie zaś mają większą część zakrętu obręczy, cokolwiek to znaczy, a to wskazuje, że lepiej sobie radzą ze stresem i są bardziej tolerancyjni. To by się zgadzało, bo jak się okazuje nasi toruńscy konserwatywni radni boją się zgłosić inicjatywę wybudowania pomnika śp.Pana Prezydenta.
To ja, jako artysta o nieokreślonych poglądach, czy raczej zmiennych, mam zapewne też większy ten zakręt.
 Wyręczę Was Panowie konserwatyści. Oficjalnie zgłaszam inicjatywę postawienia w Toruniu pomnika Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

1 komentarz:

  1. No to teraz się będą powoływali na Ciebie, że Ty zacząłeś zadymę z pomnikiem. Radni podchwycą pomysł, który narodził się niezależnie od nich, i sprzedadzą go urzędnikom. Bój się Boga, Panie Gładych.

    OdpowiedzUsuń