sobota, 11 grudnia 2010

W kinie


Znowu przyjdzie mi ponarzekać. To z powodu zimy albo wieku. Czym mi bliżej do nieśmiertelności, tym bardziej staję się marudny. Ciągle mi się coś nie podoba. A  to choinka, a to zakaz palenia i wiele jeszcze innych smutnych rzeczy.  Tym razem  przejadę się po ostatnich toruńskich rewelacjach. Okrzyknięte wspólnie przez „Nowości”  i  organizatorów Toffifestu  wielkie odkrycie sprzed 70 lat. Archiwalne taśmy filmowe autorstwa Bogusława Magiera. Przedwojennego toruńskiego aktora. Niestety jak aktor staje za kamerą to najczęściej kończy się to katastrofą. Tak też było i w tym wypadku. Pełna sala w Kinie Centrum. Starsze towarzystwo. Przyszli powspominać Toruń swoich  rodziców i dziadków. Naczytali się w „Nowościach” o wyjątkowości tego obrazu. Przedwojennych klimatach Torunia, pięknych pejzażach  i codziennym życiu mieszkańców.
Sam też w to uwierzyłem. Niestety rzeczywistość okazała się druzgocąca. Film całkowicie bezwartościowy. I to pod każdym względem. Przez większość czasu pływa sobie jakaś żaglówka  po wiśle. Dziecko biega w parku a kilku gości kąpie się w jeszcze czystej rzece. Torunia tam prawie nie widziałem ale to chyba dlatego, że znużony wpatrywaniem się w  pływającą żaglówkę przysnąłem. I to jest prawdopodobnie jedyna wartość tego filmu. Popołudniowe drzemki są krzepiące.
Teraz się dowiedziałem, że są jeszcze inne filmy tego autora. Na szczęście z innych miast. Jest przez to szansa  na większą staranność kamerzysty. Pojechawszy do innego świata, może pan Magiera był bardziej  zainteresowany  tym co wokół niego się dzieje.
Nie zachwycajmy się czymś tylko dlatego, że jest stare. Ja, też jestem już stary ale nikt mi z tego powodu gabloty w muzeum nie proponuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz